Rekordzista ma 39,8°C. Stoimy stloczeni w przedsionku Regionalnego Centrum Krwiodawstwa. Ja mialam ponad 38. W pierwszej chwili wystraszylam sie, ale za moment dotarlo do mnie, ze to nie musi byc nic zlego: jeszcze przed sekunda bylam na zewnatrz, pod rozprazonym sloncem, a chwile wczesniej w oblednie rozgrzanym samochodzie… Podobnie tlumaczy sie rekordzista: „w taksowce nie bylo klimatyzacji”. Jest piatek, 14 sierpnia 2020; apogeum upalnego lata.
Czekamy.
– Wejsc mozna od 37,3°C – objasnia pracownik Centrum, ktory pelni straz w przedsionku, i co i raz powtarza pomiary. Czolo, skron. Ponownie czolo, moze policzek, albo ramie. Nadal za duzo. Jednoczesnie padaja pierwsze pytania: o kontakt z zarazonymi, o kwarantanne, o wyjazdy, o symptomy. I znowu pomiar. Temperatura spada, lecz powoli.
– Stygniemy – smieje sie.