– Ja to wszystko opiszę – zagroziła w pewnym momencie Pani Tereska. A potem… ZROBIŁA TO.
I robi to nadal. Z dnia na dzień zdrowie.je i chudnie BEZ ĆWICZEŃ. Szybko, skutecznie i w dobrym humorze. A to tego: DZIELI SIĘ Z NAMI SWOJĄ HISTORIĄ. Każdego dnia.
Oddaję głos Autorce. Przed nami Jej Pierwsze 7 Dni [mlb]
JAK SZYBKO SCHUDNĄĆ – DZIEŃ 1
poniedziałek 21-08-2017
Nigdy nie byłam specjalnie szczupła czy filigranowa ale prawie do 50 nie musiałam zwracać uwagi na to co i ile jem. Przy wzroście 1,63 ważyłam 56-58 kilogramów. Jak trochę mnie przybyło więcej pochodziłam szybkim krokiem na spacery i wszystko było w normie. Po 50 wygodnictwo się skończyło i poprzednie moje zabiegi wystarczyły już tylko na tyle, aby ważyć 62-65 kg. Czułam się z tym świetnie, więc dalej nie robiłam nic. Tak było przez 6-8 lat .
Po tym okresie do pamiętnego 64 roku życia wrzuciłam jeszcze trochę sadełka no tak mniej więcej 72-74 kg. Już mi to przeszkadzało i zaczęłam bardziej uważać co jem, ale schudnąć do 66 kg udało mi się tylko raz przez te 5 lat po czym znowu wróciłam do starej wagi.
Wypadek i 7 miesięcy w bezruchu. Nie mogę pomaszerować na spacer ani wsiąść na rower i pojechać w siną dal.
Niestety w 64 roku życia miałam dość poważny wypadek i zostałam unieruchomiona na długich siedem miesięcy. Musiałam oddać mojego kochanego kundelka, który wcześniej cierpliwie wyprowadzał mnie na spacer 3 razy dziennie. Po siedmiu miesiącach zaczęłam chodzić przy balkoniku po mieszkaniu, a po dalszych 3-4 miesiącach przy balkoniku po ulicy. Niestety nie wróciłam do sprawności sprzed wypadku. Nie mogę w tej chwili pomaszerować na spacer, ani wsiąść na rower i pojechać w siną dal.
Przybyło mnie znowu trochę tak 78-79 kilogramów. Zaczęło to być niewygodne i zaczęło podkopywać moją psychikę dopiero co odbudowaną po wypadku. Doszłam do wniosku, że trzeba działać, ale jak? Popatrzyłam w oczy mojej mądrej kotki (która niestety nie wyprowadza mnie na spacery). Nie wiem czy jej oczy czy coś innego podpowiedziało mi: szukaj w internecie i spróbuj z fachową pomocą, bo sama nie dajesz już rady.
Tak znalazłam Panią Magdalenę Bajtlik i Jej firmę. Była u mnie w sobotę i uwierzyłam że razem możemy to zrobić. Jest tylko jedna różnica między nami: Ona wie jak to zrobić a ja nie mam bladego pojęcia. Myślałam więc przez całą niedzielę aż do dziś (jest poniedziałek 21 sierpnia 2017) i oświeciło mnie przed północą , że nie da się tego nijak obejść ale trzeba bardzo wysoko przeskoczyć. Tak wysoko można skakać tylko z dobrym nastawieniem i podejściem do tematu jak do zabawy (ale na serio, tak jak poker na pieniądze). A może w tym odkryciu przed północą pomogło mi dzisiejsze odżywianie:
śniadanko – ok 20 dkg borówki amerykańskiej, a do tego czarna kawa (do wczoraj z mlekiem)
drugie śniadanko – pół sporego jabłka (nie lubię)
obiad – pół sporego gotowanego kalafiora z koperkiem (co było całkiem dobre)
kolacja – leczo jarzynowe, które przywiozła mi moja przyjaciółka Dorota.
Całe szczęście Dorota się dziś pojawiła. Oddałam Jej wszystkie moje zapasy z lodówki: jajka, masło, chlebuś, wędlinę, kurczaka w galarecie no i orzeszki ziemne jakieś ćwierć kilo dla syna który chce przytyć (1,90 i 66 kilo wagi). Nie wiem czy dojdę do takiej proporcji. Ale gotowego kotleta z kurczaka zamroziłam. Zjem go za jakiś czas, kiedy będzie dzień bez diety, ale będzie pycha………
Między posiłkami usiłowałam wypić dwa litry wody z cytryną i miętą, ale zmieściły się cztery szklanki, bo gdzieś zaplątała się jedna czarna herbata i jedna owocowa.
Pora spać, już po pierwszej, zaczął się wtorek.
JAK SZYBKO SCHUDNĄĆ – DZIEŃ 2
wtorek 22-08-2017
Następny dzionek minął. Jest znowu późny wieczór (jestem nocnym markiem). Bardzo mi odpowiada, że o tej porze mogę zjeść jarzynową kolację bez wyrzutów sumienia, a Pani Magdalena nie będzie miała pretensji o to że ………. uwaga…..
„za mało dziś zjadłam”.
Nie miałam 🙂 Zanim zacząłyśmy współpracę, Pani Tereska jadła O WIELE ZA MAŁO, podobnie jak wiele innych osób, bezskutecznie próbujących odchudzić się – przyp. red.
Dzień miałam zalatany sprawami codziennymi. Pomiędzy posiłki powtykałam „dozwolone pogryzki”.
Rano byłam w sklepie i zaczęłam patrzeć na półki sklepowe wypatrując, co dobrego można kupić do obecnej mojej diety. Kupiłam rekomendowaną sól himalajską i mrożone pokrojone warzywa. W zaprzyjaźnionym warzywniaku pietruszkę, por, seler, marchew, burak i śliczne i pyszne żółte pomidorki (aż się do mnie śmieją). Kupiłam też maliny.
śniadanie – porcja borówki amerykańskiej no i ukochana kawa
drugie śniadanie – druga połówka jabłka (tego smakołyku starczy mi na parę dni)
obiad – ugotowane mrożone jarzyny z dodatkiem soli himalajskiej
a na kolację miałam dylemat: zupa jarzynowa czy leczo i wybrałam zupę, bo pyszna.
Wypiłam też cztery szklanki wody z kurkumą, część na ciepło, część na zimno. Zrobiłam też mój ulubiony sok z marchwi, buraka, pietruszki i jabłka – pychota.
Sok jest moim patentem i od lat robię go jesienią dwa razy w tygodniu, gdy warzywa są pachnące i świeże.
Przepis na sok (oraz na rewelacyjne ogórki małosolne Pani Tereski) już wkrótce pojawi się na blogu. Jeśli nie chcesz przegapić, zapisz się na nasz newsletter – okienko znajdziesz hen wysoko na górze strony, po prawej, KLIK KILK KLIK – przyp. red.
JAK SZYBKO SCHUDNĄĆ – DZIEŃ 3
środa 23-08-2017
Dziś dobrze spałam, co nie zdarza się często. Muszę zrobić jeszcze plan jutrzejszych zakupów. Dzisiaj menu przedstawiało się następująco:
śniadanie – porcja malin i czarna kawa
drugie śniadanie – dwa spore ogórki kiszone (produkcja własna)
obiad – leczo jarzynowe Dorotki (oj czegoś mi w nim brakuje – pewnie mięska albo kiełbaski)
za kilka tygodni będziemy uczyć się takie leczo wzbogacać – używając orzechów, grzybów, skiełkowanych strączków itp – przyp. red.
podwieczorek – ogórek z solą
kolacja – pieczone różyczki kalafiora posmarowane zmiażdżonym czosnkiem roztartym z solą.
W przerwach między posiłkami pogryzałam pokrojoną marchewkę i buraki.
Uff!!!! Ale się objadłam, brzuch pełen.
Cały dzień popijałam wodę z cytryną i miętą. Pani Magdalena w rozmowie telefonicznej zaproponowała mi na moje przejedzenie wodę z kurkumą. Pomogło.
JAK SZYBKO SCHUDNĄĆ – DZIEŃ 4
czwartek 24-08-2017
Dziś był jakiś szalony dzień, nie bardzo był czas na regularne jedzenie. Byłam poza domem. Nie nauczyłam się jeszcze, że moje jedzonko trzeba zabrać ze sobą.
Rano więc po śniadaniu złożonym z malin i kawy wyszłam z domu i wróciłam dopiero około 16. Zakupiłam na rynku warzywa (pietruszka, marchewka, szczypior, ogórki, buraki, pół kapusty, jabłka). Potem pojechałam za miasto ze znajomą po ekologiczne pomidory – są aromatyczne i pyszne. Jak wróciłam do domu miałam 15 minut na zjedzenie czegoś, bo miała przyjść rehabilitantka. Nie miałam sił na pichcenie, ani podgrzewanie czegokolwiek. Pokroiłam spore dwa pomidory i jeden spory ogórek, posoliłam i się najadłam, mimo że byłam trochę głodna. Po osiemnastej byłam wolna ale zmęczona dniem. Na kolację odgrzałam leczo przyniesione przez Dorotę. Piłam (niestety) mało wody z kurkumą w wolnych chwilach… Kolejny dzień diety minął.
JAK SZYBKO SCHUDNĄĆ – DZIEŃ 5
piątek 25-08-2017
Dziś na śniadanie znowu maliny i czarna kawa.
Wzięłam się do roboty i zrobiłam prawie litr soku marchewka-pietruszka-burak-jabłko. Pokroiłam marchewkę i buraka jako przekąskę.
Na drugie śniadanie trzy liście sałaty lodowej plus trzy rzodkiewki i trochę cebulki ze szczypiorem.
Wpadłam też na pomysł aby ulepszyć leczo warzywne nie… nie mięsem ani kiełbasą. [No mam nadzieję!!! – przyp. red.] Podgotowałam startą marchewkę, pietruszkę i seler i połączyłam z leczo, które zrobiło się bardzo smaczne i już mi w nim niczego nie brakuje – było na obiad.
Na kolację dwa średnie pomidory ze szczypiorem i solą.
Cały dzień popijam sok i chyba do pójścia spać śladu po nim nie będzie. W przerwach między posiłkami i przekąskami wypiłam około dwóch szklanek wody z cytryną i miętą.
JAK SZYBKO SCHUDNĄĆ – DZIEŃ 6
sobota 26-08-2017
Dzisiaj szykował się emocjonujący dzień. Późnym popołudniem przyszła na kontrolę Pani Magdalena. Wczoraj obmyśliłam czym Ją poczęstuję. Z koncepcją nie miałam specjalnego kłopotu, nie wiedziałam tylko, czy będzie smakowało. Wymyśliłam że podam „jadło” i „napitek” zrobiony według własnego przepisu.
Na kryształowej paterce…
Podałam na kryształowej paterce pokrojony w ćwiartki małosolny ogórek kiszony (przepis podaję dalej). Paterka została udekorowana talarkami surowej marchewki. Do picia podałam mój ukochany sok z buraka, marchewki, pietruszki i jabłka podany w małych baryłkowatych szklaneczkach (przepis trochę dalej). Pani Magda prawie zaraz po wejściu zrobiła poczęstunkowi małą sesję zdjęciową. Mam wrażenie, że się Jej podobało.
Pani Magda wpadła w zachwyt i wzruszyła się ogromnie – przyp. red.
Na wstępie nastąpiła analiza zmiany składu mojego ciała po 6 dniach diety. Okazało się że schudłam około 2 kilogramów przy czym stosunkowo wysoki jest ubytek tkanki tłuszczowej z części trzewnej. Diagnoza pokazała, że za mało piję, bo w dalszym ciągu utrzymuje się odwodnienie organizmu. Od zawsze mam problemy z przyjmowaniem większej ilości płynów – jeden litr dziennie zupełnie mi wystarcza i każde zwiększenie tej ilości kosztuje mnie sporo uwagi i pilnowania się.
Następnie konsumując zostałam przepytana o dzisiejsze menu. Zdałam więc relację:
śniadanie – porcja malin i czarna kawa
drugie śniadanie – pomidor z solą (oj trzeba ją będzie ograniczyć), sok warzywny
obiad – gotowany kalafior posypany koperkiem
podwieczorek – zjadłyśmy razem
kolacja – leczo udoskonalone gotowaną włoszczyzną.
W przerwach między posiłkami szklanka soku warzywnego, trochę surowych buraków i marchewki pokrojonych w talarki. 1-1,5 szklanki wody z miętą.
Pani Magdalena przyszła jak św. Mikołaj. Dostałam w pojemniczku zestaw sałatek udekorowany jadalnymi kwiatkami (najpyszniejsza jest nasturcja). Przydźwigała też ponad kilogram podłużnych buraków, pory, kawałek dyni hokkaido do spróbowania, ekologiczne rzodkiewki i dobrą przyprawę curry bez niepotrzebnych dodatków. Do tego wszystkiego duży pojemnik borówki amerykańskiej.
Pożycza mi na czas diety swoją sokowirówkę wolnoobrotową, którą nazwałabym raczej wyciskarką. Spróbowałyśmy zrobić sok z jednego buraka jako szkolenie obsługi tej maszynerii. Wydaje mi się, że jest to lepsze urządzenie niż moja kombajnowa, głośna sokowirówka. Trzeba za jakiś czas będzie pomyśleć o zakupie takiego urządzenia. Tylko gdzie ja to postawię? Trzeba będzie przemeblować urządzenia na blacie kuchennym i musi się wkomponować w moją kuchnię. Łaski nie robi.
Konkluzja dnia: z moich wyników jestem średnio zadowolona, wieczór był bardzo przyjemny i pełen niespodzianek.
JAK SZYBKO SCHUDNĄĆ – DZIEŃ 7
niedziela 27-08-2017
Dziś był dzień próbowania nowych dozwolonych produktów.
Zaczął się oczywiście śniadaniem
śniadanie – borówka amerykańska i czarna kawa
drugie śniadanie – kilka liści sałaty lodowej i parę rzodkiewek
obiad – miseczka leczo z jarzynami
podwieczorek – dwa pomidory i dwa ogórki z solą
kolacja – smażona cukinia na suchej patelni pokrojona w grubsze plasterki.
Próbowałam kawałek dyni na surowo. Jest całkiem smaczna.
Byłam zaproszona przez moją siostrę cioteczną do kawiarni, ale za moją namową trafiłyśmy do stoiska ze świeżo wyciskanymi sokami, gdzie wypiłam sok z jarmużu z selerem naciowym i jabłkiem. Druga kawa dziennie chyba nie jest wskazana.
Starając się więcej pić zrobiłam wodę z imbirem – to nie moja bajka. Chyba jeżeli nie będzie konieczności więcej tego nie zrobię, wolę wodę z kurkumą. Wypiłam też wczorajszy sok marchew-pietruszka-burak-jabłko, który przechowałam w pojemniku próżniowym (wypożyczonym przez Panią Magdalenę) w lodówce. Nie widzę różnicy w smaku świeżo wyciśniętego soku i tak przechowanego. Będę z tego korzystać robiąc sok co drugi dzień, a będę go piła codziennie.
c.d.n.
zobacz: tydzień II
Przepis na sok (oraz na rewelacyjne ogórki małosolne Pani Tereski) już wkrótce pojawi się na blogu. Jeśli nie chcesz przegapić, zapisz się na nasz newsletter – okienko znajdziesz hen wysoko na górze strony, po prawej, KLIK KILK KLIK – przyp. red.